sobota, 6 września 2014

002H Złe dobrego początki

Ogłoszenia parafialne: 
Przepraszam, że i tutaj tak skaczę jeśli chodzi o chronologię, ale obiecuję, już nie będę. Trzecia klasa będzie cała :) W ogóle, ostatnio mam taką motywację do pisania i nawet odkryłam dlaczego. Harry Potter był, jest i będzie kwintesencją mojego dzieciństwa, ale mam teraz taką potrzebę, żeby w to dzieciństwo jakoś uciec. Uwierzcie mi, nie jest fajnie być dorosłym. Tylko praca, praca i praca. 
Tymczasem mam do was jeden apel, jeżeli czytacie rozdział to komentujcie, dawajcie mi jakieś uwagi, wskazówki, co chcielibyście zobaczyć, co wam się podoba. To strasznie motywuje. 
To tyle, do następnego rozdziału, bawcie się dobrze!



1 września 1971
- James, pamiętaj o tym, żeby od razu napisać do mnie list. Zaraz po ceremonii przydziału. Nie zapomnij, bo będę się martwić. Powodzenia, skarbie. – Dorea Potter stała na peronie, ściskając ręce swojego jedynego syna, wychylającego się z okna pociągu. Wokół roiło się od rozentuzjazmowanych uczniów Hogwartu, którzy witali się ze swoimi znajomymi. Gdzieniegdzie troskliwi rodzice wyliczali wszystko, co powinno znaleźć się w kufrze. Ich dzieci przecież musiały mieć to, czego potrzebują.
- Dobrze mamo... – jęknął młody Potter próbując wyrwać dłonie z uścisku matki. – Przecież jestem już duży!
- Nie sądzę, skarbie – mruknęła Dorea z uśmiechem. Puściła ręce chłopca i cofnęła się o krok do tyłu. – Idź poszukaj wolnego przedziału. Powodzenia!
                James rzucił leniwy uśmiech do matki i z nieukrywanym entuzjazmem ruszył korytarzem, kopiąc przed sobą swój kufer. Zaglądał po kolei przez otwarte lub półotwarte drzwi przedziałów, jednak większość z nich zajęli już uczniowie starszych klas. No cóż, będzie trzeba poszukać w innym wagonie, pomyślał James. Nagle w ostatnim z przedziałów zauważył siedzącego samotnie czarnowłosego chłopca, który bawił się od niechcenia swoimi nieco za długimi włosami.
- Cześć – mruknął James z uśmiechem, kiedy wszedł już do przedziału. Rozsiadł się bezceremonialnie na kanapie i rozejrzał się z nieukrywaną ciekawością.
- Cześć – odpowiedział chłopak, nawet nie racząc Pottera spojrzeniem.
                Pociąg ruszył z peronu. Dało się odczuć lekkie szarpnięcie i po chwili już jechali. Towarzysz podróży ciągle gapił się w swoje paznokcie, a James zauważył, że niestety jest on gburem i chyba nie ma ochoty na zawiązanie nowej znajomości. Potter zamknął oczy, próbując zasnąć. Zaczynał żałować wyboru przedziału.
- Masz zamiar tak siedzieć i się nie odzywać? – spytał James pretensjonalnie.
- A bo co? – mruknął napastliwie czarnowłosy.
- Możesz odrobinę zejść z tonu? James Potter jestem.
- Syriusz Black. – Czarnowłosy po raz pierwszy spojrzał na kolegę.
- Pierwszy raz w Hogwarcie? – spytał James z zaciekawieniem.
- Tak, a ty? – Syriuszowi bardzo nie chciało się rozmawiać z kolegą. Najchętniej spędziłby całą podróż do Hogwartu samotnie.
- Też. Mam nadzieję, że trafię do Gryffindoru.
- Ja pewnie pójdę do Slytherinu. Jak wszyscy w mojej rodzinie. Ech... – Black głośno westchnął.
- Nie chcesz?
- Głupie pytanie. Kto chciałby iść do Slytherinu?
- Ja na pewno nie – odpowiedział zgodnie z prawdą James.
                Syriusz uśmiechnął się. Ten Potter nie jest jednak taki zły.
                ***
                Profesor McGonagall jak co roku stała na środku Wielkiej Sali, wyczytując uczniów, którzy kolejno podchodzili do tiary przydziału, która decydowała do którego domu pójdzie każdy z nich.
- Black, Syriusz! – zawołała głośno, a z rzędu pierwszoklasistów wyszedł czarnowłosy chłopak. Miał zasmuconą minę, chociaż starał się ją ukryć pod maską arogancji. Wziął tiarę do rąk i nałożył na głowę. Po dłuższej chwili szpara w tiarze rozszerzyła się i wydobył się z niej krzyk:
- Gryffindor!
                Syriusz wstał i z drżącymi nogami skierował się do stołu Gryfonów. No to mam przejebane, pomyślał i choć sam nigdy nie przeklinał, nawet w myślach, to fakt, że nie trafił do Slytherinu, był taki wstrząsem, że musiał. Spojrzał w tłum, próbując wypatrzeć Jamesa, jednak nie był w stanie tego zrobić.
- Evans, Lily!
                Rudowłosa dziewczyna z pewnym siebie wyrazem twarzy podeszła do tiary. Ta, tak samo jak Syriusza, przydzieliła ją do Gryffindoru.
- Lupin, Remus!
                Mały jasnowłosywłosy chłopak ze zmęczoną twarzą wyszedł z szeregu. Ze straceńczą miną, usiadł na stołku i nałożył tiarę. Denerwował się przydziałem do domu, tak samo jak i samym pobytem w Hogwarcie, ponieważ nikt nie mógł się dowiedzieć o jego mrocznym sekrecie.
- Gryffindor – krzyknęła tiara, a na twarzy chłopca pojawił się wyraz ulgi. Słyszał, że mieszkańcy domu lwa są bardzo sympatyczni. I do tego Lily, ta miła i mądra dziewczyna, którą poznał w pociągu, też została Gryfonką.
- Parker, Scarlet!
                Drobniutka blondynka, sprawiająca wrażenie jakby miała się zaraz złamać, rozejrzała się dookoła, jakby zastanawiając się, czy rzeczywiście ją wołają, po czym podeszła do stołka. Tiara przydzieliła ją do Ravenclawu.
                Peter stał w szeregu i czuł ściskanie w dołku. Bardzo się denerwował. Ze stołu Krukonów uśmiechała się do niego Pheobe, a brat Patrick machał ze stołu Puchonów. Nie chciał iść do Slytherinu. Najbardziej widziałby siebie w Ravenclawie razem z Pheobe, ale wiedział, że nie jest wystarczająco bystry i mądry. Właściwie to nigdzie nie pasował.
- Pettigrew, Peter!
                Tiara przydziału została umieszczona na głowie chłopca i pod dłuższej chwili na całą salę rozległ się krzyk:
- Gryffindor!
                Lekko oszołomiony Peter, zdjął tiarę i chwiejącym się krokiem podszedł do stołu Gryfonów. Spojrzał w stronę swojej siostry, która uśmiechała się i biła brawo. Z jednej strony cieszył się, że znalazł się w Gryffindorze, z drugiej szkoda mu było, że nie będzie mieszkał z siostrą.
- Potter, James!
                Chłopak podszedł do tiary, mając pewność, że zostanie przydzielony do Gryffindoru. I nie mylił się. Niemal natychmiastowo przy zetknięciu się z włosami chłopaka, tiara wykrzyknęła nazwę domu Lwa. W ten oto sposób James i Syriusz zamieszkali w jednym dormitorium z Remusem i Peterem.
                ***
30 września 1971
                Pokój wspólny Gryfonów, jak zwykle o tej porze, był pełny. Uczniowie wracali z lekcji i większość z nich siadała przy stołach, żeby rozwiązać lekcje. Niektórzy rozmawiali w kolegami, inni grali w szachy albo po prostu obijali się. James i Syriusz siedzieli przy stolikach z miniami skazańców i próbowali napisać długie wypracowanie dla profesora Flitwicka, na temat użycia zaklęcia Wingardium Leviosa podczas wykonywania codziennych czynności.
- Ja nie mogę. Totalnie nie mam żadnej koncepcji na to wypracowanie – jęknął Syriusz, kładąc głowę na stoliku. – NIE MOGĘ, NIE MOGĘ, NIE MOGĘ. CO ZA GÓWNO!
- Cicho, Black. Mam pomysł. Poważnie, wiem jak to zrobimy – powiedział Potter z uśmiechem na twarzy.
                Zerwał się z krzesła i podszedł w stronę rudowłosej dziewczyny, siedzącej przy stoliku z chłopakiem z ich dormitorium, Remusem Lupinem. Syriusz ruszył za nim, wyraźnie zaciekawiony. Remus był dziwnym chłopcem, a Lily Evans to najbardziej przemądrzała dziewczyna w szkole. Ich rozmowa będzie ciekawa.
- Hej Remus, hej Lily – powiedział z udawanym uśmiechem James.
- Nie – odpowiedziała ruda, nawet nie spoglądając na chłopaka.
- Co nie? – spytał James, nie przestając się uśmiechać. Dziewczyna go rozgryzła, ale on udawał, że nie wie o co chodzi.
- Nie dam ci spisać zadania na zaklęcia – powiedziała, zadzierając nos do góry.
- Przestań, nawet o tym nie pomyślałem. Nie chciałem go spisywać, może co najwyżej na niego zerknąć. Nie musisz od razu na mnie naskakiwać – oburzył się James.
- Nie. Mówię poważnie – powiedziała Lily lodowatym tonem. James nie miał zamiaru się dłużej prosić i odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę dormitorium. Po chwili poczuł czyjąś rękę na ramieniu.
- Dam ci spisać tą pracę, James. – Za czarnowłosym stał Remus, uśmiechając się szeroko. – Wiem, że jest strasznie trudna.
                ***
- Kolegujesz się z Jamesem i Syriuszem, Remusie? – spytał Peter Pettegrew, przysiadając się do Lupina w bibliotece.
- Tak, a co? - Remus był wyraźnie zaskoczony tym pytaniem. Peter był całkiem spoko kolegą, miał tylko jedną wadę, za bardzo starał się być fajnym.
- Też chciałbym się z nimi przyjaźnić. Są tacy super – powiedział z rozmarzoną miną blondyn.
- Czy ja wiem, czasami za bardzo proszą się o kłopoty. Zachowują się, jakby za wszelką cenę chcieli być wylani ze szkoły. Nie rozumiem tego – westchnął Remus i zamknął książkę. – Będziemy wieczorem grali w szachy czarodziejów w pokoju wspólnym, jak chcesz to wpadnij.
                Młody Lupin wyszedł z biblioteki, a Peter Pettigrew nie posiadał się ze szczęścia. Nareszcie pozna najfajnieszych chłopców na roku. To jest coś. 
                ***
6 października 1973
                Lily Evans otworzyła drzwi dormitorium i nie patrząc na nic, runęła na łóżko. Głośno westchnęła, zdjęła buty i wskoczyła pod kołdrę.
- Candy. Jestem taka zmęczona – jęknęła, kierując wzrok na sąsiednie łóżko. Siedząca na nim dziewczyna, podniosła wzrok znad gazety. Miała ładne, niebieskie oczy i blond włosy do ramion.
- Lilyanne Evans, mówiłam ci, żebyś nie szła się uczyć do tej biblioteki. U Binnsa można bez problemu ściągać – mruknęła Candace, wstała ze swojego łóżka i usiadła obok Lily.
- Wiesz, że tego nie lubię.
- Jak chcesz – blondynka wzruszyła ramionami. – Tylko nie jęcz mi później, że jesteś zmęczona.
                Nagle drzwi do dormitorium otworzyły się z hukiem. Rudowłosa spojrzała w ich stronę i szeroko otworzyła oczy.
- Jak wy…? Co wy tu robicie? – spytała zszokowana.
- Cześć dziewczyny – powiedzieli zgodnym głosem Syriusz Black i James Potter. – Co tam?
- Nic ciekawego, ale jak natychmiast stąd nie wyjdziecie, to się będzie działo bardzo dużo – wycedziła Lily przez zaciśnięte zęby i nakryła się szczelniej kołdrą.
- Lily, daj spokój – mruknęła Candy i wstała, żeby przywitać się z chłopakami. – Sory za nią. – Przewróciła oczami.
- Nie ma problemu – powiedział Black, siadając na łóżku.
- Chcieliśmy wam tylko powiedzieć, że Syriusz ma dzisiaj urodziny i robimy małą posiadówkę u nas w dormitorium. – James uśmiechnął się szeroko do Lily, a ta rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- Będzie kremowe piwo i dużo słodyczy – dodał Syriusz podekscytowanym głosem.
- Wybaczcie chłopcy, ale chyba będziemy musiały… - zaczęła rudowłosa, ale koleżanka natychmiast weszła jej w słowo:
- Przyjdziemy z przyjemnością.
- To do zobaczenia o ósmej – powiedział Syriusz, puszczając oczko do Candy, po czym wstał i wyszedł, ciągnąc za sobą Jamesa, który w dalszym ciągu nie mógł oderwać wzroku od Lily.
- OSZALAŁAŚ?! – zawołała Evans głośno i poderwała się z łóżka. – To debile! I w dodatku, możemy mieć przez nich kłopoty.
- Lily, posłuchaj, oni są fajni, a w dodatku Syriusz to niezłe ciacho – powiedziała Candy i zaczerwieniła się.
- Chyba żartujesz.
- Nie, nie żartuję. A ty mogłabyś się wziąć za Jamesa, nie widzisz, że on świata poza tobą nie widzi? Ale nie, ty uparłaś się, że to idiota. Siedź sobie dalej z tym obleśnym Smarkerusem – Blondynka rzuciła Lily mordercze spojrzenie i wyszła trzaskając drzwiami.
                ***
- No, no, kogo my tu mamy. Zgubiła się pani? – spytał James drwiąco i podszedł w stronę chudziutkiej blondynki.
                Właśnie szli do kuchni, żeby zwędzić coś do jedzenia na wieczór. Często odwiedzali skrzaty domowe, kiedy robili imprezę. Małe stworzenia były tak naiwne, że kiedy powiedziało im się, że jest się głodnym, od razu dawały pełno jedzenia.
- Gówno cię to obchodzi, Potter – wycedziła przez zęby dziewczyna.
- O, koleżanka Smarkerusa chyba ma focha – zawołał Syriusz, na co reszta zawyła ze śmiechu.
- Jak nie chcesz oberwać Cruciatusem albo pozbyć się tego co masz między nogami, to radzę się odsunąć – zawołała gniewnie, wyciągając różdżkę.
- Uuu, ale się boję – powiedział Syriusz i przysunął się do dziewczyny jeszcze bliżej. – Wiesz co, Andy? Bo tak chyba na ciebie mówią, prawda?
- Dla ciebie jestem jej wysokość Andrea Thomas, śmieciu.
- Andrea też dobrze brzmi. Powiem ci jedno, nie wiem co taka laska jak ty robi z takim gównem jak Smarkerus. No, chyba że lubisz takie niskie progi – powiedział unosząc brwi.
- Do twojego poziomu nie da się spaść, skarbie – mruknęła zmysłowo Andrea, po czym wzięła zamach i uderzyła Syriusza pięścią w nos. Wykorzystując powstałe zamieszanie, czmychnęła w stronę lochów.
- Czemu ona mnie uderzyła? Powiedziałem coś nie tak? – spytał Syriusz, próbując powstrzymać rękawem krwawienie z nosa.
- Lepiej by było, jakbyś się w ogóle nie odzywał – mruknął Lupin i mijając przyjaciela, podążył w stronę kuchni. Nieraz żałował, że zaczął się z nimi zadawać. Mieli tyle głupich pomysłów.
                ***
                Lily zbiegła ze schodów do pokoju wspólnego. Szybko namierzyła Candace i skierowała się w jej stronę.
- Przepraszam, że tak się zachowałam – powiedziała i usiadła obok koleżanki. – Masz rację, może zbyt pochopnie ich osądzam.
- Brawo, nareszcie zmądrzałaś – rzuciła blondynka, próbując udawać obrażoną.
- Pójdę z tobą na te urodziny Syriusza.
- Słuszna decyzja.
- Nie gniewasz się już na mnie? – spytała Lily niepewnie. Candy była kochana, ale jeżeli ktoś ją wkurzył, potrafiła zamienić się w diabła.

- Nie mogłabym być na ciebie długo zła – powiedziała blondynka i roześmiała się. 

7 komentarzy:

  1. szczerze mówiąc, trochę dziwny był ten rozdział, ale to zapewne przez przeskakiwanie w czasie. Poza tym było świetnie, jak zawsze z resztą :) Bardzo mi się podobał ten moment, gdy Lily odmówiła Jamesowi spisania zadania domowego :) super był! Peter mi działa na nerwy :/ no ale Jamesa i Syriusza kocham tak samo mocno jak zawsze! <3 chociaż szczerze mówiąc, nigdy za bardzo nie podobała mi się wizja Pottera latającego non-stop za Lily...
    śliczny szablon!
    Puchonka
    http://lizwarters-w-hogwarcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za komentarz. Jasne, też uważam, że ten rozdział był dziwny i sama nie wiem dlaczego. Co to Pottera i Lily, to może tutaj tak wygląda, że on za nią lata, natomiast chodzi tutaj bardziej o to, że on lubi ją wkurzać xD Zresztą, zobaczysz w następnych rozdziałach, mam kilka fajnych pomysłów, także nic tylko pisać. Tylko jakbym więcej czasu miała, ale to już inna historia.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ja tam nie widzę w tej notce żadnej dziwności, to fajnie że pokazujesz też początki Huncwotów, bo mnie na przykład mega zdziwił ten Syriusz-buc w pociągu. Super podkreśliłaś, że nie zawsze był takim rozrywkowym casanovą i rozwinął skrzydła dopiero z daleka od domu, w odpowiedniejszym ku temu towarzystwie ;)
    Lily nerwowa i uprzedzona, no ale jak mogłoby być inaczej :D intryguje mnie też postać Andy (super imię ;))

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również nie twierdzę, że rozdział jest dziwny :)
    Bardzo mi się spodobał. Co do Andrei - świetne imię. Piszesz wspaniale, ale o tym już chyba wspominałam :)
    No nic, czekam z niecierpliwością na kolejne notki, a tymczasem zapraszam na rozdział czwarty u mnie (draco-elizabeth.blogspot.com)

    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie rozdział był całkiem fajny. Trochę to sztampowo wyszło... w sensie na początku James i Syriusz od samego początku są kumplami, Remusa mają za dziwaka, a Peter to taka ciapa, który chce się wpasować do tej grupki... No ale przecież większość z nas (w tym i ja) tak właśnie widzi początek Huncwotów ;)
    Co do Andy to mnie trochę przeraziła tym Cruciatusem (ona jest w trzeciej klasie, a już rzuca takimi groźbami!)

    Tak naprawdę to ja miałam nadzieję, że zagłębisz się bardziej w ich wczesne lata w Hogwarcie, no ale i tak jest fajnie. Czekam na cdeka i życzę owocnego wena :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Na co czekasz ?!? Pisz następny rozdział bo sie zakochałam <3 Przejrzałam dzisiaj z 50 blogów bo reklamuję swojego a twój jest najlepszy <3

    Ale trzeba sie zareklamować co nie ? ;)
    http://widocznawcieniuu.blogspot.com/ << Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy